Dzisiejszy post będzie wyjątkiem, nie o gotowaniu, a o pomaganiu. Zatem Drogi Czytelniku, jeśli nie interesuje Cię inicjatywa w tym kierunku niezwłocznie naciśnij czerwony krzyżyk!
Szczerze mówiąc nie jestem entuzjastą tych wszystkich Fundacji, które agresywnie reklamują się na prywatnych kanałach telewizyjnych. Z tego co wiem, to nie są aż tak charytatywne jak by być mogły. Reklama też kosztuje. Z minimalnym kosztem dla własnej kieszeni odbywa się WOŚP, bo na dobrą sprawę Jurek, jego żona i reszta pracowników zarabiają tyle, co zwykli ludzie.
Sprawa się ma jednak inaczej ze zwierzakami. Myślę, że więcej ludzi los czterech łap za kratami chwyta za serce, a jednak w rozliczeniach wychodzą słabiej. Właściwie mam wrażenie, że nic nas nie chwyta tak mocno póki się o to nie otrzemy!
Dziś wchodząc na zajęcia zostałam skierowana od razu do plakatu, który
zostawiła nam Ania. Ania na zajęcia plastyczne chodzi chyba jeszcze
dłużej ode mnie chociaż jest młodsza. I w sumie nigdy nie byłyśmy jakoś
blisko, bo nie znam języka migowego, ale kiedyś zamieniłyśmy słowo.
Bynajmniej po przeczytaniu plakatu od razu wysłałam sms tym samym
oddając głos na nią w konkursie na Blog Roku 2012, ale poczułam że to za
mało ( z jednego numeru można oddać tylko jeden głos) i powoli
narastała we mnie chęć rozwinięcia tematu na większą skalę, bo zaczęło
mi zależeć, żeby ją uszczęśliwić. Lekko nie jest, a Ania ma naprawdę
ładny, szczery uśmiech!
Wiem, że mój nędzny blog z raptorem nie ma super mocy, ale parę osób dziennie tu zagląda, więc może, może ktoś wyciągnie dłoń! Chodzi o jeden sms który jednak trochę kosztuje (1,23 z VAT) lecz myślę, że da wiele radości!
Tak naprawdę we wszystkich konkursach, które ostatnio widuję liczą się tylko kliknięcia, 'lajki', czy sms także robię to z czystą premedytacją!
Jeśli ktoś miałby ochotę zapraszam na blog Ani , wystarczy kliknąć!